Azory, São Miguel - plantacja herbaty Porto Formoso
Azory, São Miguel - plantacja herbaty Porto Formoso

Polka na São Miguel, czyli jak się żyje na Azorach (1/2)

Leżące niemal na środku Atlantyku Azory oczarowują przybyszów dziewiczą przyrodą, nasyconymi zielenią krajobrazami, pysznymi ananasami oraz… plantacjami herbaty! Mimo to, na miejscu trudno doświadczyć turystycznego zgiełku i można w spokoju wypocząć. Czy Azory są jednak kuszącym kierunkiem dla kogoś, kto myśli o wyjeździe z Polski nie tylko na wakacje? O tym, czy przeprowadzka na Azory to dobry pomysł na życie oraz o tym, jak Polce żyje się na Azorach opowiada nam Lena, która na São Miguel – największą wyspę archipelagu – przeniosła się niemal dwie dekady temu.

Opowiedz jak to się stało, że zamieszkałaś na Azorach.

Na Azory przeprowadziłam się w październiku 2004. Miałam wtedy 21 lat i byłam po szkole policealnej. Pojechałam do chłopaka, obecnego męża. Jest Portugalczykiem, na Azory przeniósł się wcześniej do pracy, ale jego rodzina pochodzi z kontynentalnej Portugalii. Poznałam go w 2003 roku w akademiku SGGW, gdy przyjechał do Warszawy odwiedzić siostrzeńca. Kiedy wrócił do Portugalii zaczęło się pisanie, dzwonienie itd. Później zrobił mi niespodziankę. Zadzwonił: „jestem na lotnisku, przyjedź po mnie”. Przyleciał do Polski na dwa tygodnie.

A kiedy ty pierwszy raz poleciałaś na Azory?

W 2004 roku, na wakacje. Zobaczyłam,­ jakie tam warunki panują. I po powrocie do Polski zadecydowałam, że pojadę na dłużej, spróbuję i zobaczę co się stanie. Najgorsze było to, że nie znałam w ogóle portugalskiego. Wtedy ciężko było nawet w Warszawie znaleźć jakąkolwiek szkołę prywatną, która uczyłaby tego języka. Więc przyjechałam na taki „okres próbny”. Mieszkałam na Azorach, a co parę miesięcy latałam do rodziców…

Czyli jadąc na Azory przeniosłaś się do innego świata?

Tak, do zupełnie innego. Ja mieszkam w Nordeste (wschodnia część São Miguel – przyp. red.), gdzie jest bardzo zielono, dużo ogrodów i nic się nie dzieje. Spodobało mi się to. No i mój mąż wysłał mnie do szkoły na uniwersytet w Ponta Delgada (największe miasto São Miguel – przyp. red.), bym się poduczyła podstaw portugalskiego. Jak nie masz podstaw, to się nie nauczysz. Pracowałam też z Portugalczykami, to zawsze mnie czegoś uczyli. Bardzo sympatyczni ludzie – naprawdę! I tak się zaczęło moje życie tutaj.

Nordeste, São Miguel, Azory. Fot.: materiały prywatne Leny
Nordeste, São Miguel, Azory. Fot.: materiały prywatne Leny

Czy język angielski wystarczy, by się porozumieć na Azorach?

Po angielsku mówiłam w porządku, ale ja nawet nie lubię tego języka. Zresztą uważam, że jak przyjeżdżam do nowego miejsca, to ja się muszę podporządkować, a nie klepać po angielsku. Ale na Azorach wszyscy mówią po angielsku, bo tu jest mnóstwo ludzi z Kanady. Osoby, które wyemigrowały, a potem wróciły. W Nordeste w ogóle jest bardzo dużo starszych ludzi, nie ma młodzieży. Jakakolwiek młodzież stąd wyjeżdża, bo tu nic nie ma. Nawet jeśli chcesz zrobić jakiś kurs, to nie masz dużego wyboru. W Ponta Delgada jeszcze znajdziesz młodych ludzi, ale nie tu.

To gdzie jadą?

Na kontynent. Do szkoły i pracy. Bardzo dużo osób jeździ na studia, a potem wraca tutaj. Na São Miguel pracę też znajdziesz, ale jednak to jest wyspa, nie zatrudni nie wiadomo ile osób. Dlatego jest spore bezrobocie.

Porozmawiajmy zatem o twojej pracy…

Ja na początku wklepywałam faktury w firmie kolegi mojego męża. Taka papierkowa robota. W międzyczasie, jak zrobiłam kurs językowy, poszłam do technikum, żeby jeszcze lepiej się nauczyć portugalskiego. Zrobiłam kurs BHP. Aktualnie pracuję jako behapowiec w regionalnej dyrekcji zasobów leśnych. Od 2022 roku, trochę z nudy, robię też inżyniera środowiska. To już na uniwerku w Ponta Delgada, bo teraz mamy autostradę przecinającą góry. Kiedyś trzeba było jeździć wąskimi uliczkami, traciło się na to dwie godziny w jedną stronę. Więc w weekendy jeździmy do Ponta Delgada.

A co z rozrywką, masz w pobliżu np. kluby sportowe?

Nie, w Nordeste wszystko jest pozamykane. Otworzyli jeden klub to szybko zamknęli, bo ludzie nie chcieli chodzić. Tu mieszka dużo starszych osób, dlatego nie warto nic otwierać, bo nie ma popytu na takie usługi. Ale w Ponta Delgada tak nie jest.

Czyli Ponta Delgada to ośrodek życia wyspy?

Tak. W Ribeira Grande (miasto na północy São Miguel – przyp. red.) też znajdziesz parę rzeczy, ale Ponta Delgada to Ponta Delgada. Jest tam jedyne centrum handlowe.

Co byś doradziła komuś, kto chce wyjechać na Azory w celach zarobkowych?

Jeśli ktoś chce tu przyjechać i zarabiać pieniądze – to nie warto. Z pracą jest ciężko. Jeśli znajdziesz zatrudnienie na budowie, to OK. Pracy w inwestycjach nie ma. To jest wyspa, nikt tutaj nie zainwestuje, bo nie ma populacji na cokolwiek. Tu zarobki nie są duże, choć nie są też duże wydatki. Nie płacisz za autostrady, parkingi i wiele innych rzeczy. Chociaż zmieniło się to bardzo, gdy zaczął się boom na turystykę. Ceny w restauracjach poszły w górę. Wszystko jest teraz pod turystykę. Dużo osób z zagranicy przyjeżdża i kupuje domy pod wynajem dla turystów. Mają na to też dodatek od państwa. To jest dla władz najważniejsze – przyciągnąć na Azory jak najwięcej turystów. No i studenci mają problem, bo ceny mieszkań też poszły w górę. Budują się nowe lokale, ale ludzie kupują je pod wynajem dla turystów. Bardziej się to opłaca niż przeznaczyć dla studentów na najem długoterminowy.

Skoro poszliśmy w tym kierunku, to jakie są koszty mieszkania na São Miguel?

Mieszkania i domy teraz bardzo podrożały. Zresztą, tu praktycznie nie ma bloków. A jak już są, to pokoje i tak mają ogromne.

Ja mieszkam w dziesięcioletnim domu, który wyceniono niedawno na 204 000 euro. Mamy tu trzy łazienki, na górze cztery pokoje, w tym jeden salon z garderobą i łazienką oraz trzy sypialnie. Na dole jest salon, jadalnia, kuchnia, spiżarnia i garaż. No i trochę terenu, gdzie mamy swoje pomidory, sałaty itp.

Będąc w Polsce miałam wrażenie, że wydatki na utrzymanie są takie same, jak na Azorach. Z tym że na Azorach zarabiasz troszkę więcej niż w Polsce, a wydatki masz takie same. Tu płacisz mniej za wodę, za elektryczność i inne rzeczy.

Wiele osób gdy widzi, że nie jestem Portugalką, zaczyna ze mną rozmawiać po angielsku. Pytają o ceny za wynajem, gaz, wodę. Chcą się tutaj przeprowadzić na emeryturę. I jak im odpowiadam, to są w szoku i mówią, że to dużo taniej niż w ich krajach.

A żywność i inne produkty?

Na São Miguel i Santa Maria do tego nie doszło, ale na pozostałych wyspach Azorów, tych bardziej oddalonych od lądu, ceny poszły w górę. Tamte wyspy są bardziej orientalne i ludzie na nich mają bardzo duży problem z żywnością. Wystarczy, że jedna osoba wejdzie do sklepu i kupi wszystko. A ty jesteś drugi w kolejce i już nie masz mleka! Przy czym nie wiem, jak wygląda u nich dodatek, ale my zatrudnieni w budżetówce dostajemy dodatkowo 70 euro do pensji za to, że mieszkamy na wyspie.

Ale na przykład żywność na kontynencie jest tańsza niż tutaj, bo nie płacisz za transport. No i nie mamy Lidla, bo Lidl nie jest w stanie zrobić takich samych cen na wyspie, jak w innych sklepach w Europie. Jedyny taki tańszy sklep sieciowy to Decathlon. Kupienie ciuchów dla dzieci to masakra (Lena ma dwóch synów – przyp. red.). Ogólnie masz trzy, cztery sklepy i wszyscy wszystko szybko wykupują. Dlatego ja robię zakupy on-line.

Nordeste, São Miguel, Azory. Fot.: materiały prywatne Leny
São Miguel, Azory. Fot.: materiały prywatne Leny

Opłaca się? Ile płacisz za dostawę na wyspy?

Jeśli zakupy są powyżej 30 czy 50 euro, to firmy wysyłają za darmo do domu albo np. do lokalnego sklepu. Lecz za dostawę i tak płacisz jakieś 4 euro. Ale była o to wojna, bo niektórzy nie chcieli dostarczać na wyspy. No i niedawno wprowadzono takie prawo, że portugalskie firmy muszą wysyłać produkty na cały archipelag – na wszystkie dziewięć wysp.

Zakupy w sklepach to jedno, ale na Azorach rolnictwo – przynajmniej na własny użytek – jest chyba dobrze rozwinięte?

Tak, São Miguel nazywa się zieloną wyspą. Ludzie mają swoje tereny i ziemniaczki, cebulę, pory… wszystko sami robią. Mamy też krowy na mięso i mleko. Głównie na mleko. Tu jest bardzo dużo dodatków z UE na rolnictwo. Ziemia jest żyzna, nie ma problemów z uprawą. Tak jest na prawie całym archipelagu. Kłopot ma tylko Pico. To wyspa pochodzenia wulkanicznego, nawet mówimy na nią „czarna wyspa”. Tam jest ciężko coś zasiać.

No i macie słynne azorskie ananasy – słodkie i esencjonalne!

Tak, tylko niestety są teraz drożyzną, więc jemy je już tylko czasami. Lokalne banany też są pyszne – małe i słodkie. I tuńczyk jest tu tani. Mamy dookoła wielu rybaków. Jadą na połów na noc i przywożą np. 60 kg ryb, a potem to sprzedają – takie świeżutkie, bez zastrzyków i chemii. W supermarketach jednak różnie bywa.

Czytaj dalszy ciąg rozmowy