Świnica. 2301 m n.p.m.
Świnica. Źródło: archiwum prywatne Justyny

Bo góry dają wolność (2/2)

Kocha góry, gdyż dają jej wolność i poczucie spełnienia. Weszła na Rysy i przeszła Orlą Perć, a na realizację czekają kolejne marzenia – ze słynnym Matterhorn na czele. O szczytach mniejszych i większych, potędze gór i walce ze słabościami opowiada nam Justyna, która na grani znalazła swój pomysł na życie.

Czytaj część pierwszą wywiadu z Justyną

W góry chodzisz od dziecka. Opowiedz o swych największych osiągnięciach, pewnie trochę ich było.

Cały czas realizuję swoje marzenia, które z upływem czasu są coraz większe… W ubiegłym roku udało mi się przejść Orlą Perć – jeden z najtrudniejszych szlaków w Tatrach. Wcześniej największym osiągnięciem były Rysy, 2499 m n.p.m. Wyszłam z auta o 7:20 na parkingu, wróciłam o 21:40. Wysiłek spory, aczkolwiek „chowa się” do szlaku Orlej Perci – czego wówczas nie byłam świadoma. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Padało, było mgliście. Pomyślałam – idę, a przecież nic nie zobaczę… Droga wydawała się nie mieć końca, wszystko wyglądało tak samo, im byłam wyżej, tym bardziej traciłam nadzieję na jakiekolwiek widoki. Na trasie spotkałam pewnego pana, który schodził ze szczytu. Patrzy na mnie i mówi: „Jeszcze troszkę, za chwilkę słonko!” Odpowiadam: „Co ty gadasz? Bajek nie opowiadaj!” Pokazał mi zdjęcie, a i tak nie uwierzyłam. Myślałam, że było stare.

Idę dalej, wzrok skierowany na szaro-zielone kamienie. Po kilku minutach podnoszę głowę, a moim oczom ukazuje się ogromna ściana gór i słońce! Nie wierzyłam w to co widzę, widok nie opisania. Dalej było już tylko piękniej, udało mi się być ponad chmurami. W tym roku wracam tam, muszę zobaczyć to czego nie widziałam. Już teraz modlę się o dobre warunki.

Jeżeli chodzi o inne szczyty, zdobyłam między innymi Giewont, Kasprowy Wierch, Grześ, Rakoń, Wołowiec, Świnicę, Beskid itd. Bliskie mojemu sercu są również Karkonosze… tam to już stała weteranka jestem, na majówkę już kwatera zarezerwowana.

Te wszystkie sukcesy to nie tylko szczyty, wysokość i kilometry… tak naprawdę to przełamywanie swoich granic, walka ze sobą, z bólem nóg, kręgosłupa, a nawet głowy przy zmianach ciśnienia. Kiedy jestem na górze, czuję niesamowite zadowolenie z samej siebie. Czuję się wolna i szczęśliwa.

No to z innej beczki – największe grzechy na polskich szlakach to…

… to jest ich sporo. Klapki, japonki, buty na obcasie, lakierki, torebki, baleriny i każdy inny strój, który bardziej pasuje na wyjście gdziekolwiek indziej, byle nie w góry. Najgorszy jednak w mojej ocenie jest alkohol. Nie mam tu na myśli sytuacji, w której ktoś wypija symboliczne piwo na szczycie, jego sprawa – nie komentuję. Ja osobiście nigdy nie spożywałam alkoholu w górach i tego robić nie będę. Ale chodzi mi o zdobywanie szczytów z piwem w ręku. Czy to rozsądne?

Wobec gór trzeba mieć pokorę. A osoby, które w jednym ręku niosą piwo, a drugą prowadzą dziecko, takiej pokory nie mają.

Świnica. 2301 m n.p.m.
Świnica. Źródło: archiwum prywatne Justyny

Szlaki górskie bywają zatłoczone. Czy można się od tego uwolnić i iść poza szlakiem?

W górach jest zasada – trzymasz się wytyczonego szlaku, bo jeśli z niego zejdziesz, to się zgubisz. Zwłaszcza w wyższych partiach gór. W ramach ciekawostki: idąc szlakiem Orlej Perci wręcz trzeba szukać oznaczenia. Inaczej nie przejdziesz albo, co gorsza, spadniesz. Przechodząc gdzieś bokiem możesz spowodować lawinę. Wystarczy jeden mały kamyczek – serio! W górach trzeba być bardzo ostrożnym. Miałam nawet taką sytuację, że prawie oberwałam butelką wody lecącą z góry. Byłam już tak zmęczona, że nawet nie wiedziałam co się dzieje. Trzymałam się łańcucha, gdy nagle usłyszałam „uwaga”. Podniosłam głowę i zobaczyłam tylko spadającą na mnie butelkę. Na szczęście odbiła jakieś pół metra przede mną i razem z kamieniami poleciała na bok. Czyjaś chwila nieuwagi mogła spowodować nieszczęście.

Twoja kolejna wyprawa w góry już niebawem. Za czym tęsknisz, gdy jesteś bliżej poziomu morza?

Najbardziej nie mogę się doczekać tego uczucia spokoju i wolności, jakie dają góry. Nie umiem tego opisać, to jest coś wspaniałego. Jak tam jestem to czuję się, jakbym trafiła do zupełnie innej rzeczywistości. Czasami mam wrażenie, że od gór jestem uzależniona.

Niedawno zrealizowałaś jedno z marzeń, czyli przeszłaś Orlą Perć. Pomówimy o niej następnym razem. A co jeszcze przed tobą?

Marzy mi się Gerlach i Mnich. Do tego jednak już muszę mieć odpowiednie przygotowanie finansowe. Konieczna jest „wykupienie” przewodnika. A ukoronowaniem tego będą szczyty Szwajcarii, m.in. Matterhorn. Będę dążyła do realizacji tych marzeń!

W tym roku podejdę jeszcze raz do Orlej Perci, Rysy koniecznie – czuję niedosyt związany z pogodą. Mam jeszcze plany na inne szczyty, ale nie będę zdradzała szczegółów.

Nie boisz się takich wyzwań? To jednak pomysł na życie nie dla każdego.

Mam pokorę i szacunek do gór, ale nie czuję lęku. Kocham je i liczę, że nogi będą mnie niosły tam, gdzie będę chciała. Więc jedyne, co mnie powstrzymuje przed realizacją planów, to stan konta i dostępność urlopu. Cała reszta zależy tylko ode mnie.