Pueblo, Júzcar, Polka w Andaluzji
Pueblo, Júzcar, Andaluzja. Fot: Archiwum prywatne Moniki

50 twarzy Costa del Sol, czyli Polka w Andaluzji (2/2)

Jak się mieszka w miejscu, gdzie przez 10 miesięcy w roku świeci słońce, kuchnia zachwyca, a do morza i gór jest rzut beretem? Wie to Monika, która sześć lat temu przeprowadziła się na południe Hiszpanii do Marbelli. Dla Pomysłu Na Życie mówi o tym, jak się żyje i pracuje w Andaluzji, oraz z czym musi się liczyć Polak, który w przenosinach na Costa del Sol widzi swój pomysł na życie.

Czytaj część pierwszą rozmowy z Moniką: Polka w Andaluzji (1/2).

Wróćmy do kwestii językowych. Jeśli ktoś zna angielski na poziomie C1, czyli takim mocno komunikatywnym, to czy ma duże szanse na znalezienie pracy – w Marbelli, w Andaluzji albo w ogóle gdzieś w Hiszpanii?

Hiszpanie nie mówią zbyt dobrze po angielsku. Jeśli ktoś mówi tylko w tym języku, to może szukać zaczepienia w międzynarodowych korporacjach. Na to szansa jest przede wszystkim w Barcelonie i Madrycie – ale tutaj, w Marbelli, też. No i należy pamiętać, że tuż obok jest Gibraltar, czyli zagłębie kasyn i bukmacherów.

I ja właśnie pracuję teraz w tym obszarze. Moja poprzednia firma zajmowała się kasynami online, bettingiem, e-gamingiem, gamblingiem. Moja obecna firma zajmuje się bardziej danymi i retargetowaniem. Ma swój system sztucznej inteligencji. Zajmowaliśmy się e-commerce, teraz weszliśmy też w kasyna. Moja rola to Partnership Manager, biorę udział w procesie nawiązywania umowy. Jestem od kontaktu z naszymi partnerami, ale jeszcze nie od deali. Firma jest brazylijska.

Jak wyglądają zarobki w Marbelli?

Zależy, co robisz. Wydaje mi się, że branża gamingowa sama w sobie ma dobre pieniądze. Ja teraz np. jestem zadowolona ze swojej sytuacji materialnej. Ale np. w pewnej prywatnej szkole podyplomowej, bardzo renomowanej, gdzie czesne to ok. 10 000 euro za semestr, za pracę administracyjną proponowali mi 1100 – 1200 euro na rękę – a tyle potrafi tu kosztować sam wynajem mieszkania.

Także tu jest z tym problem. Ceny mieszkań idą w górę, a zarobki są marne. W Andaluzji jest nawet określenie „mileurista”, co oznacza osobę zarabiającą ok. 1000 euro. To jest standardowe wynagrodzenie za podstawowe prace, które niestety nie pozwala na spokojne życie, tylko przetrwanie „od pierwszego do pierwszego”.

Jeśli zatem nie masz jakiejś konkretnej branży i postanawiasz rzucić wszystko i tu przyjechać, to może nie być tak kolorowo. Oczywiście są inne sposoby – mam koleżankę, która w obrębie swojej firmy z Polski przeniosła się do filii w Madrycie, a teraz pracuje zdalnie z południa Hiszpanii.

Ale jeśli chcesz tu przyjechać i szukać pracy na zasadzie, że „jakoś to będzie”, to nie – bo może jakoś tak nie być.

Mogłoby to być bardzo frustrujące, zwłaszcza jeśli masz już dobrą pracę i dobre zarobki. Może znajdziesz na początek callcenter czy coś innego, co nie jest uważane za jakąś super robotę i będzie trzeba wykonać krok w tył w karierze. Więc oczywiście: jest słońce, morze, są góry, palmy i piękna pogoda, ale…

Jakie są koszty życia w Marbelli i ogólnie w Andaluzji w porównaniu do innych miejsc w Hiszpanii?

Ceny supermarketowe są wszędzie takie same. Ja chodzę do sklepu raz na tydzień czy dwa tygodnie i wydaję około 60 euro tylko na siebie. Kupuję wtedy produkty kosmetyczne, chemię i warzywa. To takie standardowe zakupy. Mam nawet wrażenie, że jest taniej niż w Polsce.

Za to Marbella jest droga, jeśli chodzi o życie towarzyskie. Jedzenie na mieście czy drinki w klubie – to jest tutaj bardzo drogie. Ostatnio byliśmy w beach barze. Każdy zapłacił po 30 euro, lecz w to wchodziło już jedzenie, picie, kawa, deser… Choć w sumie nie wiem, czy w Polsce jest teraz jakoś dużo taniej?

Polka w Andaluzji może cieszyć się wszystkimi urokami Costa del Sol - Pomysł Na Życie
Polka w Andaluzji może cieszyć się wszystkimi urokami Costa del Sol. Fot: Archiwum Moniki

Są tu beach bary, gdzie można dobrze zjeść za 30 euro, ale są i znacznie droższe miejsca, gdzie jeden drink kosztuje 20 – 25 euro. Generalnie, o cenach w Marbelli nawet nie ma co rozmawiać. Ale to miejsce to jest bańka. Tutaj są wszyscy bogacze, celebryci, milionerzy, piłkarze. To jest takie hiszpańskie Saint-Tropez.

Natomiast Grenada jest bardzo tania. Tam są jeszcze popularne te sławne tapasy, gdzie do picia dostajesz przystawki, będące w zasadzie jak mini-dania. Jak dobrze wybierzesz bar, to za 5 euro się napijesz i najesz. Ogólnie, Andaluzja jako taka jest tania.

Gdybyś chciała kupić mieszkanie w Marbelli, np. takie w jakim teraz mieszkasz, to ile musiałabyś zapłacić?

Od 150 tysięcy euro, ale w gorszej lokalizacji. Tu, gdzie mieszkam to myślę, że powyżej 200 tysięcy euro i w górę.

Co ci się najbardziej podoba w Marbelli?

Pogoda, góry i morze. Z balkonu widzę morze, patrzę w drugą stronę i mam piękne góry. Andaluzja jest bardzo  górzysta, a ja co jakiś czas chodzę na hiking. Trasy są piękne. Ile osób ma takie szczęście, że jednego dnia może iść nad morze i w góry?

A minusy życia w Marbelli?

Z pracą nie ma tak łatwo. Administracyjnie ciężko jest cokolwiek załatwić. Jak chcesz wyrobić dokumenty czy zarejestrować samochód, to czeka cię straszne ganianie.

Mam wrażenie, że choć w Polsce ludzie narzekają na urzędowe sprawy, to i tak u was jest dużo łatwiej.

To jest aż sławne, że trudno tu cokolwiek załatwić i ciągle człowiekowi kłody rzucają pod nogi. No i to, że nie mówią po angielsku w tych urzędach i nawet nie próbują. A nawet jak potrafią, to i tak nie będą mówić po angielsku.

Jak wygląda komunikacja Marbelli z Polską? Połączenia lotnicze?

Ja z reguły kupuję bilety za 50 euro WizzAirem z Malagi. Tylko trzeba wiedzieć, gdzie szukać, kupować z wyprzedzeniem albo polować na promocje.

To teraz parę słów o bezpieczeństwie i służbie zdrowia w Marbelli.

Na ulicach jest bardzo bezpiecznie. A służba zdrowia jest OK. Czeka się tylko na lekarzy specjalistów, są kolejki. Mam wrażenie, że jest trochę lepiej niż w Polsce, ale też nie piejmy z zachwytu.

Okolice Marbelli sprzyjają miłośnikom wędrówek - tym dwu- i czworonożnym.
Okolice Marbelli sprzyjają miłośnikom wędrówek – tym dwu- i czworonożnym. Fot: Archiwum Moniki

No i chyba największy magnez dla Polaków – pogoda. Mieszkasz w końcu w krainie słońca – Costa del Sol!

Teraz akurat jest zimno, mamy 15 stopni i pada. Mieliśmy taki tydzień bardziej pochmurny, deszczowy. Od razu zdałam sobie sprawę, jak źle to działa na głowę, gdy jest szaro. Jednak jak wstajesz gdy świeci słońce i ptaki śpiewają, to od razu humor jest lepszy. Za tydzień (wywiad był w połowie marca. Przyp. red.) ma być jakaś fala gorąca, 27 stopni, jesteśmy już umówione na plażę. Ale to w końcu słoneczne wybrzeże, tylko 50 dni bez słońca w roku!

To podsumujmy – żeby się przeprowadzić do Marbelli, to…

… to najlepiej poszukać wcześniej pracy. Albo pracować zdalnie. Ale oczywiście nie trzeba mieszkać w Marbelli. Ja mieszkam, bo mam tu pracę stacjonarną.

Ale są też inne miejsca w okolicy – Malaga czy Torremolinos – i tam już są inne ceny, a w knajpach jest dwa razy taniej. A to tylko 20 km od Marbelli.

Czyli zostajesz w Marbelli?

Ja już mieszkałam w tylu miejscach, że mam ochotę się gdzieś zatrzymać – a Marbella to fantastyczne miejsce, by się osiedlić.