Latanie to za mało, czyli jak zostać pilotem w wojsku hiszpańskim - CASA C-235 Marine w misji nad morzem
CASA C-235 Marine w misji nad morzem

Latanie to za mało (1/2)

Jednym pilotom wystarczy wzbić się w przestworza, dla innych samo latanie to za mało. Kapitan Mesa* realizuje się, ratując ludzi z opresji. Specjalnie dla nas opowiada o drodze, jaką musiał przejść, by zostać pilotem wojskowym, o plusach i minusach swojej pracy oraz o różnicach między lotnictwem wojskowym w Polsce i Hiszpanii.

Zacznijmy od początku. Jaką drogę musiałeś przejść, aby zostać pilotem wojskowym?

Właściwa droga zaczęła się po liceum, które w Hiszpanii kończymy egzaminem bardzo podobnym do tego, jaki jest u was na zakończenie szkoły. Od wyniku zależy możliwość dalszej edukacji. Ja chciałem wstąpić do akademii, lecz aby się tam dostać, trzeba było zdać egzamin wstępny. Można próbować poprawiać go cztery razy, mi udało się dopiero po trzech latach przygotowań uzyskać wynik wystarczający na przyjęcie. W międzyczasie poszedłem nawet na inne studia, żeby mieć alternatywę. Zresztą, wielu z nas tak zrobiło. Każdy, kto chce być oficerem w hiszpańskiej armii, musi zdać ten sam egzamin. Dopiero po nim, w zależności od twoich upodobań i uzyskanych ocen, możesz wybierać między wojskiem lądowym, marynarką, lotnictwem i Guardia Civil (Straż Obywatelska), czyli specjalną policją działającą zarówno w kraju jak i poza nim.

Kiedy w końcu trafiłem na akademię, wstąpiłem do lotnictwa. Po zdanym egzaminie miałem bardzo udane wakacje, odpoczywałem przed wstąpieniem do wojska. W Hiszpanii są trzy różne akademie i w zależności od specjalności, jaką chcesz się zajmować, trafiasz do jednej z nich. Ja uczyłem się latać w Murcii w San Javier. Podstawowe szkolenie tam trwa cztery lata. Pierwsze dwa lata akademii to typowe szkolenie wojskowe, na trzecim i czwartym roku uczysz się pilotażu. Musisz wylatać pięćdziesiąt godzin na małym samolocie o wadze 1 tony. Jest to niezwykle trudny okres, ponieważ każdy debiutuje wtedy za sterami wojskowej maszyny. Co więcej, w ciągu trzynastu godzin musisz być przygotowany do samodzielnego latania. Twój nauczyciel musi uznać, że jesteś mentalnie przygotowany do tej pracy i dopuścić cię do sprawdzianu, podczas którego masz wykonać serię trzech startów i lądowań na tym samym lotnisku w czasie piętnastu minut. Jeśli ci się nie powiedzie, będziesz odsunięty od latania i zostaniesz kontrolerem ruchu lotniczego albo kimś tego typu. Ale nie pilotem.

Ostatnim etapem szkolenia w San Javier jest nauka latania na samolotach bardzo podobnych do bojowych. Latałem na CASA C-101 Aviojet, to znany samolot, zdolny do wykonywania różnych manewrów. I w końcu, gdy po czterech latach zakończysz szkolenie podstawowe, wybierasz specjalizację wewnątrz lotnictwa. Możesz być pilotem myśliwców, pilotem śmigłowców lub pilotem samolotów transportowych. Szkolenia odbywają się w różnych miejscach Hiszpanii. Na przykład, w Grenadzie trenują przyszli piloci helikopterów, Salamanka to piloci cargo, a Talavera la Real – piloci myśliwców.

Ja zdecydowałem się na samoloty transportowe. Specjalizacja trwa rok i kończysz ją w randze porucznika. Lokalizacja dalszego stacjonowania zależy z kolei od tego, jak dobry jesteś, jakie wyniki osiągnąłeś. Najlepsi mogą wybierać ze wszystkich placówek. Ja byłem gdzieś w środku listy, więc mogłem wybrać na przykład Gran Canarię i tam trafiłem. To bardzo fajne miejsce do życia z bardzo dobrą pogodą, mnóstwo osób przyjeżdża na wakacje. Doskonały klimat.

Czyli stacjonujesz na Gran Canarii. Faktycznie, pogody można tylko zazdrościć. Na czym polega twoja praca tam?

Moja praca… Jestem w jednostce poszukiwawczo-ratowniczej (ang. Search And Rescue, SAR), latam na samolocie CASA CN-235 w wersji morskiej. Na co dzień razem z zespołem poszukujemy i ratujemy zaginione osoby czy statki, które roztrzaskają się o skały, rozbitków, także samoloty, które wpadną do wody. Czasem też współpracujemy z innymi krajami podczas inwigilacji, prowadzenia nadzoru policyjnego.

Jesteś porucznikiem?

Teraz już jestem kapitanem.

A latasz jako pierwszy oficer czy dowódca?

To zależy od tego, z kim akurat lecę. Teraz zaczynam latać jako dowódca. Ale jeśli lecę z majorem lub kimś, kto ma większe doświadczenie, mogę lecieć jako pierwszy oficer. Także to zależy od składu.

W tej wersji samolotu możemy lecieć w sześć osób. Standardowo jest to dwóch pilotów, jeden operator kamery termowizyjnej, który porusza i obsługuje radary i przekazuje informację do kokpitu, a na końcu samolotu jest jeszcze dwójka ludzi ze specjalnymi okularami i kamerami służącymi do poszukiwania obiektów poza samolotem. Mamy możliwość otwarcia okien, robienia zdjęć i poszukiwania rzeczy czy ludzi.

Wspominałeś o współpracy z pilotami innych państw. Z jakimi najczęściej?

Czasami mamy ćwiczenia z Włochami, którzy mają takie same misje jak my, z Irlandczykami również. Z Amerykanami jeszcze nie trenowaliśmy.

Jesteś pilotem samolotów transportowych. Czy zdarza Ci się jednak pilotować inne maszyny?

Nie, latam tylko na samolotach transportowych. Latam na C-235, macie takie w Polsce. A moja eskadra to SAR 802. W Hiszpanii są takie trzy: w Madrycie 803, w Palma de Mallorca 801 i 802 na Gran Canarii. To lotnictwo. W marynarce z kolei możesz latać na Harrierach i helikopterach. Jeśli chcesz być jednak pewnym tego, że całą swoją służbę spędzisz latając, musisz wstąpić do lotnictwa.

Wróćmy na moment do przeszłości. Teraz dla ciebie już latanie to za mało. Skąd jednak pomysł, by zostać pilotem? Czy twoja rodzina ma tradycje lotnicze?

Nie, ja jestem pierwszy. Zaczęło się to, gdy miałem 5 czy 6 lat, pamiętam że oglądałem zdjęcia samolotów w gazetach. Nie czytałem ich jeszcze ale zdjęcia bardzo lubiłem. A gdy bawiłem się z bratem samochodzikami to moje samochodziki potrafiły latać. Całe życie wiedziałem, że chcę być pilotem.

Czyli niczego innego nie próbowałeś, o niczym innym nie myślałeś?

Ostateczną decyzję o swojej przyszłości podjąłem po liceum, gdy zdałem egzamin końcowy. Pomyślałem wtedy, że jeśli nie będę latał, to mam jedną alternatywę, choć bardzo odległą od bycia pilotem. Mogłem zostać chemikiem. Uwielbiam chemię, uwielbiam eksperymenty chemiczne, a tytuł naukowy, jaki uzyskałem na uczelni w Madrycie umożliwiałby mi wykonywanie tego typu pracy. Ale była to moja rezerwowa opcja, studiowałem chemię szykując się jednocześnie do egzaminu do akademii. Przez trzy lata musiałem uczyć się bardzo dużo, prawie 16 godzin dziennie. Spałem po 3-4 godziny, chodziłem do tej akademii popołudniami, a co sobotę rano miałem egzaminy na uczelni.

Trudno było się dostać do akademii wojskowej?

Może nie tyle trudno, co kosztowało mnie to wielu wyrzeczeń… Jest to krok dość poważny. Kiedy kończysz liceum, masz 18 lat. Jesteś bardzo młody. Musisz być świadomym, że aby dostać się na akademię musisz być najlepszy i uczyć się więcej niż inni. Bo jak będzie egzamin i dostaniesz np. 9 punktów na 10, to wynik ten może być i dobry, i zły. Inni mogą równie dobrze dostać np. 9.2 lub 10 punktów i wtedy odpadasz. Musisz walczyć o przyjęcie.

Czy były jakieś kobiety w akademii razem z tobą?

Większość facetów. Dziś jest więcej dziewczyn w każdej grupie. W moim roczniku było 40 facetów i 2 dziewczyny. W czasie szkolenia jedna odpadła i teraz pracuje jako inżynier lotniczy.

A ile kobiet zasiada teraz za sterami?

Oj, niewiele. W całej Hiszpanii jest to około 2-3 procent wszystkich pilotów.

Co myślisz o tym samolocie, C-235? Jak ci się na nim lata?

Bardzo lubię ten samolot, jest moim życiem. Latanie na samolotach wojskowych jednak jest zupełnie różne od pilotowania samolotów pasażerskich, gdzie masz tylko wystartować, polecieć i wylądować. Oferowane przez lotnictwo komunikacyjne latanie to za mało na moje obecne potrzeby. My latamy na różne misje. Niektóre z nich są bardzo długie, trwają 9-10 godzin i to nad morzem. Kiedy bierzemy udział w misjach poszukiwawczych mija 6-7 godzin zanim odnajdziemy ludzi. A gdy ich już znajdziemy i wezwiemy helikopter ratowniczy, jest to dla nas najwspanialszy moment w tej pracy. Ratować życie albo namierzać handlujących narkotykami, bronią, przemytników. Także musisz wciąż uczyć się bardzo dużo, aby brać udział w tego typu lotach ponieważ jeśli masz jakikolwiek problem nad morzem, a misja trwa te 6 godzin to znajdujesz się wtedy 700 mil od najbliższego lądu. Musisz umieć sobie poradzić, wiedzieć jak poprawić osiągi samolotu, np. zużycie paliwa itp. Bardzo trudno znaleźć najlepsze miejsce do lądowania albo na szybko rozwiązać problemy z silnikiem. Mieliśmy dwie takie sytuacje podczas długich misji. Rozwiązaliśmy je tylko dzięki dużej wiedzy nabytej podczas sumiennej nauki i znajomości możliwości samolotu. Wypełniliśmy zadania i wylądowaliśmy bezpiecznie. Także to bardzo ważne żeby być odpowiednio merytorycznie i mentalnie przygotowanym do wykonywania tego zawodu.

Czy po nauce w akademii wojskowej jesteś w jakiś sposób zobligowany do pracy dla wojska?

Tak, jest to trik rządu hiszpańskiego. Kiedyś przewoźnicy podbierali pilotów wojskowych. Szkolili się oni przez trzy lata w akademii, a potem odchodzili bez płacenia niczego rządowi i przechodzili do linii cywilnych. Teraz wygląda to inaczej. Ponieważ taka edukacja jest jedną z najdroższych w Hiszpanii, a rząd nie chce marnować pieniędzy i tracić wykwalifikowanych pilotów, musimy dla niego pracować przez minimum 10 lat. Po tym okresie możemy zabrać papiery, wykorzystać doświadczenie i przelatane godziny i ubiegać się o pracę u przewoźnika komercyjnego. Jeśli chcesz odejść wcześniej, musisz zapłacić za szkolenie.

Czy musiałeś płacić za akademię?

Nie. Jeśli uczysz się latać poza akademią, płacisz za wszystko. Ale od momentu, gdy trafisz do akademii, zaczynasz nawet zarabiać. Natomiast musisz utrzymać się na akademii przez całe 5 lat. Dostajesz ubrania, jedzenie, zakwaterowanie, przez pięć lat musisz żyć w bazie lotniczej. Dlatego jest to niezwykle istotne, żeby osoba pragnąca zostać pilotem w wojsku hiszpańskim miała świadomość, że straci 5 lat normalnego życia. Ponieważ nie masz wtedy wolnych weekendów i musisz być codziennie w łóżku o 22.30. Jest to szczególnie trudne latem. Na przykład w Murcii, w Hiszpanii nadal świeci słońce o tej porze roku. Wszyscy gdzieś wychodzą, a ty musisz leżeć w łóżku i się uczyć albo nawet mieć już zgaszone światło. To bardzo ciężkie dla młodych ludzi. Jeśli chcesz być pilotem, musisz być jednak gotowym do pewnych wyrzeczeń.

Wspominałeś o poważnych awariach podczas Twoich misji…


Kapitan Mesa opowie o nich w drugiej części wywiadu „Latanie to za mało”. Zapraszamy do lektury!

Latanie to za mało – część 2/2


Źródło zdjęcia głównego: www.defense-update.com

Na zdjęciu głównym samolot C-235 w wersji Marine Hiszpańskich Sił Powietrznych

Tłumaczenie wywiadu: Redakcja

*Kapitan Mesa jest pilotem Hiszpańskich Sił Powietrznych. Służy w 802. Eskadrze Poszukiwawczo-Ratowniczej (SAR 802), stacjonującej na hiszpańskiej wyspie Gran Canaria.